Orig. title: Nadciąga burza
Author: Stefan Wagstyl
Published: Onet.pl za Financial Times, 25.03.2009
W ciągu ostatnich 20 lat zagraniczni przedsiębiorcy pracujący w środkowej i wschodniej Europie obserwowali nieustanną poprawę lokalnych warunków działania przedsiębiorstw. Szczególnie w 10 krajach, które w 2004 r. dołączyły do Unii Europejskiej. Zmiany w prawie, przepisach i praktykach handlowych, integracja z zachodnią Europą, olbrzymie inwestycje w infrastrukturę, a przede wszystkim gwałtowny wzrost gospodarczy, zmieniły warunki działania przedsiębiorstw.
Ale teraz globalny kryzys ekonomiczny sprawił, że trudności nabierają nowego wymiaru. Kryzys uderza w region głównie poprzez sektor finansowy. Banki z zachodniej Europy, dominujące na rynku, przeżywają zarówno bezprecedensowe trudności w refinansowaniu codziennych operacji, jak i w zdobywaniu kapitału niezbędnego do wyrównania zestawień bilansowych, koniecznego do poradzenia sobie ze wzrostem nieściągalnych należności.
Akcja kredytowa spadła gwałtownie, pozostawiając firmy, zwłaszcza mniejsze, w rozpaczliwej sytuacji finansowej. Tak jak w zachodniej Europie, przedsiębiorstwa są coraz ostrożniejsze w doborze klientów i dostawców, jak też w ustalaniu warunków umów. Firmy wolą zaufać znanym już sobie kontrahentom, co powoduje, że znacznie trudniej jest wejść na rynek nowym przedsiębiorcom.
I choć wszystkie te trudności pojawiły się również w Europie Zachodniej, to w niektórych krajach Europy Wschodniej są one znacznie poważniejsze, zwłaszcza w tych w największym stopniu zależnych od finansów zagranicznych.
Katinka Barysch z ośrodka badawczego Centre for European Reform pisze w najnowszym raporcie: "Najwyraźniej tradycyjny model wzrostu w środkowej i wschodniej Europie załamał się, przynajmniej w chwili obecnej".
Ale trzeba pamiętać, że region składa się z państw o coraz bardziej zróżnicowanych warunkach. W miarę jak powszechna ideologia komunistyczna odchodziła w przeszłość, warunki ekonomiczne znalazły się pod wpływem zupełnie nowych polityków. Na przykład na Węgrzech, lata rozwoju oparte na pożyczkach rządowych wpędziły kraj w kryzys gospodarczy i zmusiły rząd do starania się o pomocową pożyczkę z Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Natomiast w krajach Europy Środkowej – Polsce, Czechach i Słowacji – budżety były bardziej napięte i kraje te lepiej przetrwały burzę. Słowacja, tak jak Słowenia zyskały dodatkową przewagę z faktu przynależenia do strefy euro.
- To, co zostało utracone w tym kryzysie, to zdolność ludzi do różnicowania - mówi Manfred Wimmer, dyrektor finansowy austriackiego banku Erste Group, prowadzącego zakrojone na dużą skalę działania we wschodniej Europie.
Trudności są szczególnie istotne dla zagranicznych przedsiębiorców po raz pierwszy wchodzących na rynek w regionie. Agencje rządowe i izby gospodarcze mają świadomość istniejących problemów i oferują pomoc w uzyskaniu informacji i nawiązaniu kontaktów. Tym niemniej, tak jak w zachodniej Europie, władzom trudno jest neutralizować nadmierną ostrożność rynku, zwłaszcza w mającym kluczowe znaczenie sektorze bankowym.
Inwestycje zagraniczne kurczą się dramatycznie. Instytut Finansów Międzynarodowych – grupa zajmująca się sektorem bankowym – szacuje, że przepływ kapitału prywatnego na europejskie rynki wschodzące (wliczając w to Rosję i Turcję) zmalał z 283 mld funtów w 2007 r. do 183 mld funtów w 2008 r., a w tym roku do chwili obecnej wyniósł jedynie 21 mld funtów. Gwałtowny zwrot w finansach bankowych miał radykalny wpływ na te wyniki: zmniejszając napływ kapitału z 156 mld funtów w 2007 r. do 88 mld w zeszłym roku, a prognozy dotyczące odpływu gotówki netto mówią o 19 mld funtów w tym roku.
A jednak w tych warunkach można z sukcesem prowadzić przedsiębiorstwa. Zaostrzone kryteria przyznawania kredytów spowodowały spadek cen aktywów, ponieważ obciążeni długami właściciele zostali zmuszeni do pozbywania się ich lub całkowitej wyprzedaży po cenach, jakie jeszcze rok temu wydałyby im się niepoważne.
Ci właściciele, których stać na czekanie na lepsze czasy będą czekali, ale inni nie mogą. Dla inwestorów zasobnych w gotówkę jest to rzadka okazja do inwestowania w regionie za ceny, jakich nie widziano tu od lat. Firmy przemysłowe, grupy inwestujące na niepublicznym rynku kapitałowym i bogate osoby prywatne wciąż węszą wokół, w nadziei na schwytanie okazji.
Wśród nich znajduje się na przykład czeski przedsiębiorca Zdenek Bakala. Jego firma węglowa New World Resources kupuje 25% udziałów w Ferrexpo, ukraińskiego producenta rud żelaza od głównego akcjonariusza firmy Konstantina Żewago, po tym jak ten ostatni z powodu problemów finansowych musiał sprzedać udziały.
To samo dotyczy handlu. Rok temu firmy podnosiły ceny na swoje produkty, ale teraz muszą je zmniejszać. W porównaniu z firmami z Europy Zachodniej, będzie łatwiej im tego dokonać, ponieważ są bardziej elastyczne i w ciągu ostatnich 20 lat przeżyły już serię mini-kryzysów.
Na przykład, niższe koszty pracy były powodem, dla którego Dell, producent komputerów zdecydował się na zmniejszenie działalności w Irlandii i przeniesienie jej do istniejącej już fabryki w Polsce. Ostry spadek wartości walut w Europie Wschodniej również przyczynił się do większej konkurencyjności eksporterów w regionie.
Jednocześnie kryzys miał niewielki wpływ na łatwość prowadzenia przedsiębiorstw, jeśli chodzi o bariery urzędnicze i biurokrację. Ale taka sytuacja może nie potrwać długo, jeśli rządy zwiększą swój udział w kierowaniu gospodarką. Jak podkreślił w rocznym sprawozdaniu Europejski Bank Współpracy i Rozwoju, opublikowanym jesienią zeszłego roku: "Choć w ciągu minionego roku nie stwierdzono poważnego odwrotu od reform w żadnym z krajów transformacji gospodarczej, znalazły się niepokojące przypadki, w których państwa narzuciły swoje kierownictwo w kluczowych sektorach gospodarki, a dotyczy to zwłaszcza Rosji".
Po latach reform, warunki w najbardziej rozwiniętych krajach Europy Wschodniej są zbliżone do poziomów w Europie Zachodniej. Bank Światowy doniósł w lecie zeszłego roku, że Słowacja (najwyżej notowane wschodnioeuropejskie państwo) znalazła się na 36. miejscu światowej listy krajów, ocenianych na podstawie łatwości założenia firmy i podobnych zadań, jedynie dziewięć miejsc za Austrią. Węgry też nie były daleko w tyle, zajmując 41. pozycję. Choć trzeba też przyznać, że wschodnioeuropejski „ogon” jest dość długi – Czechy zajmują 75. pozycję, Polska 76., a Ukraina 145. A Bank Światowy nie obejmuje całego obrazu. Bułgaria i Rumunia spełniają dobrze brane pod uwagę kryteria, plasując się na 45. i 47. miejscu, ale mają złą opinię z powodu korupcji.
Niektórzy obserwatorzy obawiają się, że jeśli wzrośnie gospodarcza rola państwa, to utrudni to prowadzenie przedsiębiorstw, zwłaszcza nowym uczestnikom gry, których wiedza o krajowych praktykach biurokratycznych jest niewielka. Pavol Demes, były słowacki minister spraw zagranicznych i szef biura studiów amerykańskiego ośrodka badawczego German Marshall Fund na Europę Środkową i Wschodnią mówi, że ludzie zaczynają "kwestionować" liberalną demokrację, gospodarkę rynkową i rozluźnienie ram regulacyjnych ostatnich lat.
Ivan Krastew, przewodniczący Centrum na rzecz Strategii Liberalnych, bułgarskiego ośrodka badawczego ostrzega, że kryzys podważa zaufanie do ludzi, którzy są najpoważniejszymi zwolennikami globalizacji, stwarzając jednocześnie szansę działania ich przeciwnikom, skoncentrowanym politycznie na sprawach wyłącznie krajowych. Jak mówi, "najbardziej cierpią na tym najlepiej zintegrowane, najlepiej zarządzane i nastawione na zachód firmy".
Ale w tej chwili te zagrożenia nie powinny być przejaskrawiane. Kraje wewnątrz Unii Europejskiej będą zobowiązane do działania zgodnie z zasadami wspólnego rynku. Kraje kandydujące również będą musiały ich przestrzegać, ponieważ w innym wypadku wystawią na niebezpieczeństwo swoją możliwość przyłączenia. I choć populistyczni liderzy mogą domagać się na przykład polityki protekcjonistycznej, rządy wschodnioeuropejskie będą musiały pamiętać, że w dużym stopniu są beneficjentami unijnych programów pomocowych, finansowanych przez państwa zachodnioeuropejskie.
Dla ponadnarodowych przedsiębiorstw główną atrakcją w regionie wciąż są niskie koszty pracy i wysoko wykwalifikowana kadra wewnątrz ogromnego unijnego rynku. Nawet w najgorszym momencie kryzysu firmy są tego w pełni świadome.
Sergio Marchionne, prezes Fiata, zwrócił ostatnio uwagę, że jedna polska fabryka grupy produkuje 400 tys. samochodów rocznie, podczas gdy sześć włoskich fabryk razem produkuje ich 600 tys. -Oni idą jak burza - powiedział w wywiadzie dla włoskiej gazety.
Może się również okazać, że na dłuższą metę nie da się jej powstrzymać.
Autor - Stefan Wagstyl, redaktor wydania na Europę Wschodnią
© The Financial Times Limited 2009
środa, 25 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz